"Chłopcy z placu broni" - dlaczego jest to wciąż lektura szkolna???????????
Pomijając fakt, że autor tak naprawdę wcale nie był Węgrem (prawdziwe nazwisko Neumann, a strona internetowa http://www.yivoencyclopedia.org/article.aspx/Molnar_Ferenc zatytułowana The Yivo Encyclopedia of Jews in Eastern Europe twierdzi: "Molnár, like many of his fellow Jewish writers...") chcę zadać pytanie dla ministerstwa oświaty, co przymusza je, by ta książka była wciąż lekturą szkolną w piątej klasie?
Jak rozumiem ma nauczyć młode, wciąż glupie pokolenie pięcioklasistów jak umierać za ojczyznę. Tak jak Nemeczek, który zamiast cicho siedzieć na drzewie, złazi z niego, bo musi udowodnić, że jest bohaterem. Pytanie: co zyskał? nie pomogło to ani jemu, ani reszcie chłopaków w obronie placu. nie przyczyniło sie to do dalszego "szczęśliwego" życia, bo Nemeczek ląduje w grobie.
Mamy dwie wersje: pierwsza: Nemeczek zostaje na drzewie, jak dobry szpieg przekazuje informacje kolegom, łatwo odnoszą zwycięstwo dzięki zdobytej informacji, i wszyscy są zdrowi i żywi. Druga: Nemeczek gra głupio bohatera, bo musi coś udowodnić (co, to tak naprawdę nie wiadomo), koledzy walczą jak głupie osły, bo wróg został ostrzeżony, siły życiowe są zmarnowane, a Nemeczek umiera, choć wcale glupek nie musiał. Czego to uczy? Oczywiście patriotyzmu, którego celem wbrew pozorom nie jest wzmocnienie narodu, a jego osłabienie, poprzez wykrwawienie się najlepszej części społeczeństwa. Powstanie Warszawskie coś państwu mówi?
Jednym słowem, podsumowując: książka "Chłopcy z Placu Broni" uczy debilizmu i jest sprzeczna z podstawową zasadą, by chronić życie. Tu się je trwoni. A w ogóle pomysł walki o jakiś durny plac?????????
I jeszcze pozostając w strefie lektur: dlaczego ""Mały książe"???
Przecież to książka, jak dzieciak popełnia samobójstwo...
i niech mnie ktoś przekona, że jest inaczej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz