"We were taught to follow a set of habits and beliefs that totally disregard the mystery of life. These beliefs are contained one inside the other like nested boxes:
There is material world.
The material world is full of things, events, and people.
I am one of these people, and my status is no higher than that of anyone else.
To find out who I am, I must explore the material world.
This set of beliefs is binding. It allows no room for soul-searching, or even for the soul itself.. Why bring the mystery of life into a system that already knows what is real? But as convincing as the material world looks, to the great embarrassment of modern science, no one has been able to prove that it is real. Ordinary people don' focus on science, so this glaring problem is not well known. Yet any neurologist will assure you that the brain offers no proof that the outside world really exists and many hints that it doesn't.
All the brain does, in fact, is to receive continuous signals about the body's state of chemical balance, temperature, and oxygen consumption, along with a crackling stream of nerve impulses. This mass of raw data starts out as chemical bursts with attached electrical charges. (...)
The cortex doesn't inform us about this never-ending data processing, which is all that is happening inside gray matter. Instead, the cortex tells us about the world - it allows us to perceive sights, sounds, tastes, smells, and textures - the whole array of creation. The brain has pulled an enormous trick on us, a remarkable sleight of hand, because there is no direct connection between the body's raw data and our subjective sense of an outside world.
For all anyone knows, the entire outside world could be a dream. (...)
This embarrassing problem - that there is no way to prove the existence of an outside world - undermines the entire basis of materialism. Thus we arrive at the second spiritual secret: You are not in the world; the world is in you.
Having said that the whole world is created in me, I immediately realize that you could say the same thing. (...) Everyone is a creator. (...) It is very liberating to realize that as creators we generate every aspect, good or bad, of our experience. In this way, each of us is the center of creation."
W wielkim skrocie, zeby nie przedluzac niepotrzebnie mistykologii i reasumujac - tak naprawde to swiat zewnetrzny nie jest prawdziwy. Nikt nie udowodnil, ze cos takiego istnieje, neurologia wskazuje, ze mozg przetwarza impulsy chemiczne i elektryczne, ale sposob w jaki je odczytuje, nie daje podstaw do niczego.
Wiec jak mawial poeta: zycie jest snem. Albo iluzja.
Tu mi sie przypomina nasze zatwardzenie mozgowe gdy mysle o edukacji. Dobrze pamietam, ze fizyka w drugiej klasie liceum (profil humanistyczny), skonczyla sie na Einsteinie i jego teorii relatywistycznej. A to sie wydarzylo jakies 80 lat wczesniej i jaby nauka stanela w tym miejscu. Czyzby fizyka utknela gdzies po drodze? Nie bylo zadnych innych odkryc pozniej? I na pewno profil matematyczno-fizyczny nie zostal dokarmiony wieksza dawka nowszej fizyki, a jesli tak, to prosze mnie oswiecic. I czy ktos kiedykolwiek wspomnial slowem o fizyce kwantowej? Na ktorej opiera sie cala wspolczesna technologia, tylko nikt nie mowi o konsekwencjach z tego wynikajacych...
Mmmm, drozdzowka tak pieknie pachnie... To mile ze mnie wlasny mozg informuje (oszukuje) w tak apetyczny sposob...
A powyzszy fragment pochodzi z ksiazki Deepaka Chopry "The Book of Secrets".
Icke
It's ALL bollocks - yes, ALL of it.
David Icke
czwartek, 21 lutego 2013
piątek, 15 lutego 2013
środa, 13 lutego 2013
Never be bullied into silence. Never allow yourself to be made a victim. Accept no one's definition of your life; define yourself. | |
- Harvey Fierstein, American actor and playwright |
W piatek spadlo bardzo duzo sniegu. Dzieci sie bardzo cieszyly, bo nie poszly do szkoly. Samochodow na drogach malo, cisza, tylko snieg pada... bialo...
Okazalo sie, ze dziury w butach u Gabryska (na czubku) sa tak duze, ze snieg wlazi do srodka. Wiec chcac nie chcac pojechalismy do sklepu. W sklepie oczywiscie same sandaly! (bo szykuja sie do nowego sezonu) i zostaly tylko trzy pary jakichs wielkich kaloszy. Zreszta za malych. (a jak jechalismy na Kube 3 tygodnie temu, to sandalow na lekarstwo). Wiec zrobilismy tak: ja kupilam sobie adidasy, a Gabrys nosi moje buty. Cwaniak. Juz wychodzone i wygodne...
W sniegu mozna bylo wygodnie siedziec, tak go duzo bylo.
A tu Michal fotografowany z soplem (potem w domu byl wielki placz, bo jak przyjechalismy sopel sie stopil, a Michal nie mogl odzalowac...)
Jak bylismy w ogrodach botanicznych akurat byla wystawa o dinozaurach. Ciekawe, jak organizatorzy staraja sie pokazac zawsze cos nowego, w tym wypadku skamieniala kupa dinozaura! (duza...)
I oczywiscie w ogrodach jest wczesna wiosna:
poniedziałek, 4 lutego 2013
W sobote i niedziele udalo mi sie zrobic maraton filmowy. Zaczynajac od konca: Bruce Lee, chinska produkcja o zyciu Bruce Lee, troche propagandowa, troche gdzieniegdzie aktorstwo mogloby byc lepsze, ale ujete z perspektywy nie tylko walki, ale filozofii. Prawie trzy godziny, ale przyznam: trudno bylo sie oderwac. Bruce Lee dazyl do zniesienia zasad, jakimi rzadzily sie do tej pory sztuki walki, chcial je uproscic.
Celem byla adaptacja do sytuacji:
"Be formless... shapeless, like water. Now you put water into a cup, it becomes the cup. You pour water into a bottle; it becomes the bottle. You put water into a teapot; it becomes the teapot. Now water can flow, or creep or drip or crash! Be water, my friend..."
"Puss in boots" - chyba moglabym to ogladac non stop!
I Eddie Murphy o drzewie i tysiacu slow. Kazde slowo to lisc, ktore spada. A jak juz liscie spadna, to drzewo umiera i ten, co wyczerpal limit slow razem z nim.
Wypozyczylam tez z biblioteki Louise Hay ksiazke (audio) zatytulowana "You can heal your life". Jest tez polska wersja, jesli ktos jest zainteresowany. Bardzo relaksujaca (autorka sama czyta).
I pada tam stwierdzenie, ze sami wybralismy swoich rodzicow, bo mieli nas czegos nauczyc. Hmmm... Czego moi synowie chciali sie nauczyc przeze mnie? (Jak Gabrys wczoraj sie burzyl z jakiegos powodu, ktorego juz nie pamietam, to mu to powiedzialam: sam wybrales sobie taka matke. Wez odpowiedzialnosc za swoje zycie! Troche go zatkalo, chyba, i sie odkleil.)
Wiec dlaczego wybralismy naszych rodzicow???
I jeszcze jedna ciekawostka zoologiczna z Bruce'a Liptona (bardzo polecam, po polsku jest dostepna jego "Biologia przekonan". Osobiscie uwazam ze tego powinno sie uczyc w szkole zaczynajac jak najwczesniej). Bruce Lipton mowi, ze mozg dzieci do piatego roku zycia nie funkcjonuje tak jak w przypadku wiekszosci dorosych - falach beta, ale w theta - a to znaczy, ze ich mozgi (ktore dzialaja jak w hipnozie), rejestruja wszelkie dostepne informacje i tworza wlasna biblioteke, z ktorej beda nieswiadomie korzystac i wierzyc w zawartosc informacji otrzymanych w tym czasie. Dlatego tak wazne jest, by rozumiec wage naszych slow jako rodzicow, tego, co robimy, jak reagujemy i co mowimy. Nie tylko do dziecka, ale ogolnie.
W filmie "The Help" ("Sluzace", bardzo ciekawym zreszta), sluzaca, ktora jest nie najmlodsza juz Murzynka, zmeczona zyciem, przezywajaca wciaz na nowo smierc swego syna, pomaga prowadzic dom i zajmuje sie tez malymi dziecmi. Jej ulubienica jest moze dwuletnia dziewczynka. I co caly czas powtarza jej stara, dobra sluzaca:
You is good.
You is smart.
You is powerful.
Gdybysmy my powtarzali to naszym dzieciom, gdy sa male i duze, jakie nasze dzieci moglyby byc???
Dobrego dnia!
Celem byla adaptacja do sytuacji:
"Be formless... shapeless, like water. Now you put water into a cup, it becomes the cup. You pour water into a bottle; it becomes the bottle. You put water into a teapot; it becomes the teapot. Now water can flow, or creep or drip or crash! Be water, my friend..."
"Puss in boots" - chyba moglabym to ogladac non stop!
I Eddie Murphy o drzewie i tysiacu slow. Kazde slowo to lisc, ktore spada. A jak juz liscie spadna, to drzewo umiera i ten, co wyczerpal limit slow razem z nim.
Wypozyczylam tez z biblioteki Louise Hay ksiazke (audio) zatytulowana "You can heal your life". Jest tez polska wersja, jesli ktos jest zainteresowany. Bardzo relaksujaca (autorka sama czyta).
I pada tam stwierdzenie, ze sami wybralismy swoich rodzicow, bo mieli nas czegos nauczyc. Hmmm... Czego moi synowie chciali sie nauczyc przeze mnie? (Jak Gabrys wczoraj sie burzyl z jakiegos powodu, ktorego juz nie pamietam, to mu to powiedzialam: sam wybrales sobie taka matke. Wez odpowiedzialnosc za swoje zycie! Troche go zatkalo, chyba, i sie odkleil.)
Wiec dlaczego wybralismy naszych rodzicow???
I jeszcze jedna ciekawostka zoologiczna z Bruce'a Liptona (bardzo polecam, po polsku jest dostepna jego "Biologia przekonan". Osobiscie uwazam ze tego powinno sie uczyc w szkole zaczynajac jak najwczesniej). Bruce Lipton mowi, ze mozg dzieci do piatego roku zycia nie funkcjonuje tak jak w przypadku wiekszosci dorosych - falach beta, ale w theta - a to znaczy, ze ich mozgi (ktore dzialaja jak w hipnozie), rejestruja wszelkie dostepne informacje i tworza wlasna biblioteke, z ktorej beda nieswiadomie korzystac i wierzyc w zawartosc informacji otrzymanych w tym czasie. Dlatego tak wazne jest, by rozumiec wage naszych slow jako rodzicow, tego, co robimy, jak reagujemy i co mowimy. Nie tylko do dziecka, ale ogolnie.
W filmie "The Help" ("Sluzace", bardzo ciekawym zreszta), sluzaca, ktora jest nie najmlodsza juz Murzynka, zmeczona zyciem, przezywajaca wciaz na nowo smierc swego syna, pomaga prowadzic dom i zajmuje sie tez malymi dziecmi. Jej ulubienica jest moze dwuletnia dziewczynka. I co caly czas powtarza jej stara, dobra sluzaca:
You is good.
You is smart.
You is powerful.
Gdybysmy my powtarzali to naszym dzieciom, gdy sa male i duze, jakie nasze dzieci moglyby byc???
Dobrego dnia!
Subskrybuj:
Posty (Atom)