Icke

It's ALL bollocks - yes, ALL of it.

David Icke

środa, 25 kwietnia 2012

Ostatnio nazbieralo mi sie bardzo duzo drzew. (Pewnie dlatego ze wszystko kwitnie dookola...)
Wiosna!

Jak zabrac dzieci na wycieczke??? Obiecac im krakersy...
A potem jeszcze stworzyc suchy snieg...
Wisnia w Ogrodach Botanicznych przeswietlona sloncem
Czeszaca wlosy na wietrze wierzba

Ogrodowe drzewo gruszkowe (wlazlam na garaz, zeby byc blizej nieba)

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Poniedzialkowy dzisiejszy poranek zimny i wietrzny. I zapowiadaja opady sniegu do tego. I podmuchy wiatru do 77 km/h. Tydzien temu dwakroc mniejsze podmuchy przewrocily moja cieplarnie (brzmi dumnie, wiem), wszystkie doniczki z aksamitkami sie przewrocily, pomidory przetrwaly kataklizm, wiec dzis zastawilam wszystko stolikiem i miejmy nadzieje, ze i budynek i roslinki przetrwaja zla pogode.
I sie zastanawiam czy kwitnaca jablon przetrwa nawalnice. Bo nawet trzmiele nie wylatywaly wczoraj, tak bylo zimno.
Ale, dzis warto wspomniec o epigenetyce.


(Ostrzezenie: niektorzy moga poczuc sie urazeni, bo niniejszy tekst definitywnie razi w ogolnie przyjete i utarte poglady (wierzenia) o swiecie. Aczkolwiek niektorzy moga tu znalezc natchnienie i beda chcieli dowiedziec sie wiecej. A tak w ogole: ile osob to przeczyta???)
 To, co ponizej, to amatorskie tlumaczenie artykulu dr Mercoli.
Adres, gdzie mozna znalezc calosc, po angielsku:

Nauka zdruzgotala dogmat biologii molekularnej, udowadniajac, ze determinizm, czyli wiara, ze geny kontroluja Twoje zdrowie - jest falszywy.  Tak naprawde mamy ogromne mozliwosci kontrolowania w jaki sposob nasze genetyczne cechy sa wyrazane, poprzez zmiane naszych mysli a takze diety i srodowiska.

W 1988 roku eksperymenty Johna Cairnsa pokazaly, ze nawet prymitywne organizmy rozwijaja sie "swiadomie" - ich DNA zmienialo sie w odpowiedzi na zmiany srodowiska. "Swiadomosc" komorki znajduje sie w jej membranie, ktora zawiera receptory przechwytujace rozne sygnaly ze srodowiska. Ten mechanizm kontroluje "odczytywanie" genow w srodku komorki. Komrka moze wybrac by odczytac albo nie odczytywac genetyczny plan w zaleznosci od sygnalow jakie otrzymuje... Wiec to, ze nasze DNA ma wpisany "program raka", wcale nie oznacza, ze musimy miec raka. To tylko oznacza, ze jestesmy w stanie kontrolowac nasze DNA. To czy program zostanie wlaczony badz wylaczony jest glownie zdeterminowane przez nasze mysli, poglady i nastawienie.

Praca dr Bruce'a Liptona i innych badaczy pokazuje, ze "sygnaly srodowiskowe" to takze nasze mysli i emocje - ktore to (mysli, emocje, a takze nieuswiadomione poglady) maja bezposredni wplyw na to, jak nasze DNA sie zmienia.
Nauka juz dawno zabrala nas daleko poza fizyke Newtona, ktora twierdzi, ze zyjemy w  mechanistycznym swiecie. Zgodnie z ta wiara, ze nasze cialo to tylko biologiczna maszyna, poprzez modyfikacje czesci tej maszyny - mozemy zmodyfikowac nasze zdrowie. Tak wiec, skoro jest to maszyna, nasze cialo powinno odpowiednio reagowac na fizyczne czynniki, jak np. substacje chemiczne
w lekach, i poprzez modyfikacje lekow - lekarz jest w stanie modyfikowac nasze cialo i zdrowie. Aczkolwiek z nadejsciem fizyki kwantowej, naukowcy porzucili niedoskonala fizyke Newtona. Fizyka kwantowa pokazuje, ze to co niewidoczne, niematerialne jest tak naprawde wazniejsze niz to co widac.
I w rzeczywistosci Twoje mysli ksztaltuja (tworza) Twoje srodowisko bardziej niz fizyczna materia!

Do tej pory wierzylismy, ze nasze geny kontroluja nas, ze jestesmy ofiarami dziedzicznosci. Najnowsze odkrycia naukowe objawiaja zas, ze to nasze wyobrazenia ksztaltuja i kontroluja nasza biologie. Wiec - jesli jestes w stanie zmienic swoje wyobrazenia (emocje, poglady, uczucia, reakcje) - jestes w stanie kszaltowac swoje DNA.
Jestesmy przedluzeniem naszego srodowiska, i wlicza sie w to wszystko poczynajac od mysli i systemu wierzen, poprzez narazenie na toksyny az do ilosci slonca, cwiczen i wszystkiego, co dostaje sie do naszego organizmu jako pokarm i przez skore.
Nowa biologia odchodzi od postrzegania czlowieka jako ofiary. Zamiast tego daje nam obraz nas jako tworcow wlasnego zdrowia.



wtorek, 10 kwietnia 2012

Moj sredni syn czyta obecnie "Norberta Nipkina" ("Norbert Nipkin and the Magic Riddle Stone" napisana przez Roberta McConnela), ktora wypozyczyl sobie od Emmy (Emma jest dziewczyna Aarona, a Aaron jest jakby nie bylo najstarszym bratem Jedrka), gdy w Poniedzialek Wielkanocny wizytowalismy w Toronto.
Ksiazka pisana jest wierszem stroficznym z rymami i rytmem, wiec podziwiam Jedrka, ze jako osmiolatek zabral sie za takie dzielo (choc przeszedl juz poematy Shela Silversteina, wiec moze tez dlatego tak go to wciagnelo). 
Gdy wracalismy do domu pozwolilam sobie podczytywac fragmenty zerkajac Jedrkowi przez ramie do ksiazki, i nasunela mi sie dziwna refleksja. Otoz Norbert, malutki stworek, spotyka Zloga olbrzyma, ktory zjada takie malenstwa jak Norbert, i Zlog zjadlby tez i Norberta, gdyby ten nie przemowil. Trudno jesc gadajaca kolacje... (Prawdopodobnie gdyby zwierzeta mowily ludzkim glosem, wszyscy bylibysmy vegetarianinami...) Nawiazuje sie przyjazn i obietnica, ze Zlog nie zje nigdy wiecej Nipkina i powie innym Zlogom, by zrobili to samo. A Norbert obwiesci nowine Nipkinom, ze Zlogi nie sa w sumie takie zle. 
Rozstaja sie jak przyjaciele, ale ani rodzice Norberta, ani rodzice Zloga nie chca im uwierzyc. Zarzucaja i jednemu i drugiemu klamstwo. Wiec rad nierad Zlog wyrusza na poszukiwanie owego tajemniczego kamienia gdzies w jakims strasznym lesie - jesli go znajdzie, i jesli rozwiaze zagadke - spelni sie jego zyczenie. Norbert jest ciekawy, czego pragnie Zlog: slawy, bogactwa, wladzy? Otoz nie. Zlog chce tylko, by rodzice mu uwierzyli. Takie samo jest zyczenie Norberta, wiec ruszaja razem w nieznane. 
Doszlam do momentu gdy Norbert i Zlog przeplywaja szczesliwie w nocy przez jakies jezioro i jak male wrozki ratuja ich przed jakims stworem co mial ich tuz tuz pozrec. 
Ale tak naprawde chodzi mi o to, ze przeczytalismy tyle ksiazek, w ktorych udowadnia sie nam raz po raz, ze tak naprawde nie trzeba byc wielkim bohaterem. Wystarczy wyruszyc w podroz, i wiedziec co chcemy zdobyc, a pomoc zawsze nadejdzie na czas, w momencie, gdy prawdopodobnie juz zwatpimy w ocalenie. Ze tak naprawde nie trzeba strasznie planowac, martwic sie, co bedzie, jak bedzie albo nie bedzie, ale podkasac spodnie, spodnice, wziac kij do reki, wiare, nadzieje, ufnosc, ze bedzie dobrze, i tak jak w tych wszystkich bajkach - dojdziemy tam, gdzie chcemy. Pod warunkiem oczywiscie, ze wiemy, gdzie chcemy dojsc i co chcemy osiagnac. 

I na koniec zdjecia Jedrka na tle biblioteki w Hamilton (powiem w sekrecie, ze strasznie dobra kawe tam za tymi oszklonymi oknami, gdzie jest market, mozna kupic... polecam)


wtorek, 3 kwietnia 2012

Aaaah, te slodkie bulki...
Stworzylismy zawijasy cynamonowe w niedziele palmowa:


Zniknely bardzo szybko, w pasie przybylo za to kilka centymetrow.
Smacznego!